poniedziałek, 14 września 2015

I ORIGINS, Początek (2014)


Dramat science fiction produkcji amerykańskiej. 


Film opowiada historię biologa molekularnego, który zajmuje się badaniem ewolucji oczu. Naukowiec – Ian (Michael Pitt) pewnego dnia na ulicy dostrzega bilbord reklamowy przedstawiający fotografię oczu, o których nie jest w stanie zapomnieć, zaczyna więc obsesyjnie szukać ich właścicielki. Ian po dość krótkim czasie odnajduje dziewczynę imieniem Sofi (Astrid Bergès-Frisbey), która jak się okazuje jest jego całkowitym przeciwieństwem. Wierzący we wszystko co racjonalne i potwierdzone naukowo Ian zakochuje się w zwariowanej, spontanicznej i wierzącej w ponadludzki świat którego nie można zbadać, Sofi.




W dalszej części filmu mamy do czynienia z przekierowaniem fascynacji Iana z badań nad oczami na samą w sobie Sofi, wieloma scenami namiętnej miłości, seksu i rozmów o tym co jest prawdziwe a co nie. 


Film pokazuje dość częstą zwrotność scen, po pierwszych scenach możemy mieć wrażenie że film zostawi nas z typowym banalnym romantycznym zakończeniem. Po chwili wrażenie to jednak burzy tragiczna śmierć Sofi.
W tym miejscu akcja zostaje przesunięta do czasów kiedy Ian jest już uznanym naukowcem, który dowiódł swojej teorii nad którą pracował, wiedzie ułożone życie wraz z żoną i nowo narodzonym dzieckiem. Kolejny przełom w akcji filmu następuje kiedy dziecko Iana przechodzi standardowe badania w szpitalu. Naukowiec wraz z żoną która przed latami była jego studentką i asystentką podczas badań dostrzegają, że źrenice ludzi mogą się powtarzać. 
Pojawia się tutaj motyw nadprzyrodzony dotyczący pewnego rodzaju reinkarnacji. Ian odszukuje bliskich osoby która według badań ma identyczne oczy jak jego syn. Oprócz oczu dostrzega też inne podobieństwa, które nie do końca są warunkowane genetycznie, a dotyczą samych zachowań człowieka. 
Ostatni etap filmu to poszukiwania w Indiach dziewczynki, która ma oczy Sofii…




Wiem, że w filmie można doszukiwać się wielu nieścisłości i banałów zwłaszcza dotyczących dialogów naukowych. Mimo wszystko reżyser wprowadza nastrój, który sprawia że film ogląda się bardzo dobrze. Dużym plusem są wspomniane zwroty akcji, dzięki nim nie mamy poczucia że którykolwiek wątek jest ‘przeciągnięty’. Najprościej mówiąc w filmie dzieje się dużo i ciekawie.  
Osoby lubiące klimat typu „Efekt motyla” będą naprawdę zadowolone z obejrzenia „I Origins”. 


A dla tych którzy mają w planach film obejrzeć: WAŻNE! Po pierwszych napisach końcowych nie wyłączajcie filmu, ukryty jest za nimi dość ciekawy wątek dopełniający całą historię.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz